Jabra nie zmienia dobrego kształtu słuchawek - Elite 5 przypominają inne modele z serii. W zasadzie na pierwszy rzut oka trudno te modele rozróżnić. To jednak nic złego - tegoroczna seria Jabry leży naprawdę dobrze w uszach. Wszystkie modele nie są za ciężkie i nie chce się ich po kilkudziesięciu minutach wyjąć z uszu. Do testów przyjechała wersja beżowa, jest też dostępna czarna odmiana, ale moim zdaniem beżowe są śliczne.

Reklama

Bateria i sterowanie

Etui, jak to bywa w słuchawkach bezprzewodowych (bożą takimi wyjątkami jak Nothing Ear) może być ładowane bezprzewodowo - około 10 minut "karmienia" wystarczy na godzinę odtwarzania muzyki. Przy włączonym ANC Jabra Elite 5 zapewniają nam 7 godzin muzyki + 3 ładowania z etui, dając razem 28 godzin (przy wyłączonym ANC około 35 godzin). To przyzwoity wynik, jak na słuchawki w tym poziomie cenowym.

Sterowaniem zajmują się dwa fizyczne przyciski - to znacznie lepsze rozwiązanie niż panele dotykowe, zwłaszcza gdy jest zimno, bo nie trzeba ściągać rękawiczek, by odebrać rozmowę czy przełączyć piosenkę. Panele są na tyle duże, że nie ma problemu z ich obsługą. Co ważne, te słuchawki obsługują multipoint, czyli możemy je podpiąć do dwóch urządzeń BT na raz i automatycznie przełączać się np. między tabletem a telefonem.Jest to bardzo wygodna sprawa, a nie wszystkie modele, nawet dużo droższych słuchawek, mają tę funkcję wbudowaną.

Ważnym elementem obsługi tego modelu jest aplikacja. Dostajemy w niej, co rzadkie w tym segmencie cenowym, możliwość samodzielnego ustawienia korektora graficznego, ustawień ANC, apdejtu oprogramowania itp. W zasadzie, by wydobyć pełnię możliwości tych "pchełek" instalacja apki jest konieczna.

Reklama

Jakość dźwięku?

Zacznijmy od mikrofonów... Elite 5 mają aż sześć mikrofonów i przy rozmowach, nawet w kiepską pogodę na głośnej ulicy brzmią doskonale. A co z odtwarzaniem? Są całkiem sensowne, choć nie mają za szerokiej sceny muzycznej. Jednak w trybie "neutralnym" korektora poradzą sobie zarówno z takim Rondo alla Turca Mozarta, fortepianowymi aranżacjami najlepszych hitów Vaya Con Dios z ich najnowszej płyty, jak też smutnym wokalem Cohena z jego ostatnich krążków. Gorzej, gdy chcemy wykorzystać jeden z innych trybów korektora. Owszem, potrafią one np. wzmocnić basy, jednak pogarszają inne tony i to nie brzmi za dobrze. Najlepiej więc albo używać trybu neutralnego, albo samemu eksperymentować z korektorem.

Co z ANC? Jest, choć nie tak mocne, jak w Elite 7 Pro. System wyciszania dźwięków wewnętrznych poradzi sobie w domu, na mniej ruchliwej ulicy itp. Ale wszystkich dźwięków w EN-57 czy w tramwaju starszego typu tak nie do końca wytłumi. Jednak jak na "pchełki" za 499 PLN, czepiać się nie można. Dostajemy dokładnie to, za co płacimy.

Podsumowując - Jabra Elite 5 to nie rewolucja ani dźwiękowa ani designerska. To średniej klasy "pchełki", świetnie leżące w uszach, dobrze grające, z przyzwoitym ANC, wyposażone w multipoint i bezprzewodowe ładowanie, które zostały rozsądnie wycenione na 499 PLN. Wiadomo, muszą ustąpić jakością najlepszym modelom, ale jak na swój segment cenowy na pewno można je polecić.