Huawei Pura 70 Ultra to najnowszy fotograficzny smartfon Huawei. Chińska firma postanowiła bowiem zmienić nazwę swoich telefonów z PXX na Pura. W pudełku, wbrew wszystkim modnym ekologicznym trendom, znajdziemy nie tylko telefon i kabel, ale i ładowarkę 100W. Co prawda, jej konstrukcja jest lekko nieprzemyślana. Owszem, ma dwa porty - USB-C i USB-A - ale odległość między nimi jest taka, że praktycznie nie da się do niej podłączyć dwóch urządzeń na raz. Szkoda, bo mogłaby np. posłużyć jako ładowarka do zegarka i smartfona.
Huawei Pura 70 Ultra - design
Sam telefon jest ładny. Testowany egzemplarz dostałem w wersji miętowej (lub zielonej). Z tyłu mamy duży, przypominający trójkąt moduł aparatów (z lekko wysuwanym obiektywem, gdy uruchomimy apkę do robienia zdjęć), do tego pseudoskóra z wzorkiem w romby. To ma swoje zalety - nie widać m.in. śladów odcisków palców tak, jak na szklanych pleckach. Cała reszta telefonu jest klasyczna do bólu - przyciski głośności i klawisz blokady po prawej stronie komórki, na dole karta SIM i port USB-C. Wejścia słuchawkowego nie ma.
Huawei Pura 70 Ultra - jakość zdjęć
Pura 70 Ultra jest przede wszystkim pozycjonowana przez chiński koncern jako smartfon, który ma zastąpić aparat. Na premierze pojawił się nawet jeden z fotografów National Geographic, który przekonywał nas, że z powodzeniem zastąpił swój zestaw profesjonalnych aparatów i obiektywów na smartfona Huawei.
A jak wyszło w praktyce? Po pierwsze dostajemy tryb pro, w którym - jak w prawdziwym aparacie - możemy ustawić wszystko, od balansu bieli, przez czułość, aż po przesłonę (a mamy tu prawdziwą fizyczną, regulowaną przesłonę) i czas migawki. Tylko, że tryb dotykowy tych ustawień nie jest wygodny w obsłudze - najpierw musimy dotknąć parametru, potem przesunąć suwak, by wybrać dane… Dlatego do szybkich zdjęć czegoś fajnego, to się nie nadaje, bo zanim wszystko ustawimy, to moment na dobre zdjęcie zniknie. Tu fizyczne pokrętła w moim Fuji XT-5 wygrywają z dotykowym ekranem.
Dlatego też większość zdjęć będziemy robić w trybie auto z wsparciem AI. Telefon rozpoznaje, co fotografujemy i do tego odpowiednio ustawia parametry. Trzeba go jednak przy tym pilnować, bo gdy np. fotografujemy coś, co ogląda dużo ludzi, to potrafi się przełączyć w tryb zdjęć grupowych i nie tam wybrać punkt ostrości, gdzie byśmy chcieli.
Niemniej jednak jakość fotek, zwłaszcza w trybie nocnym, jest fantastyczna. Nie ma za dużego szumu i spokojnie możemy zdjęciami się chwalić w portalach społecznościowych, a część nawet wydrukować. Rewelacyjny jest też tryb nocny, który wreszcie nie polega na tym, że straszliwie podbijana jest jasność i HDR, a ciemność zmienia się w szarość. Tu zdjęcia nocne pokazują prawdziwe barwy fotografowanej sceny.
Jak na razie Pura 70 Ultra szykuje się więc na polskiego króla fotosmartfonów - Vivo x100 Ultra niestety w Polsce nie będzie sprzedawany, więc nie da się go porównać w testach z Purą. To jest absolutna czołówka, jeśli chodzi o mobilną fotografię.
Huawei Pura 70 Ultra jako smartfon
Niestety nie da się w tym miejscu postawić kropki. Trzeba bowiem wspomnieć o "panu Hyde" tego fotosmartfona, czyli właśnie o smartfonie. A tu pojawiają się wszystkie możliwe wady Huawei, ukaranego amerykańskimi sankcjami. Po pierwsze, nie ma 5G, po drugie, Pura korzysta z własnego układu Huawei, Kirina, który ma moc i energooszczędność paru generacji Snapdragona wstecz (jakiś gen 7, jak nie gorzej).
Huawei Pura 70 Ultra - podsumowanie
Dla kogo więc jest Pura 70 Ultra? Przede wszystkim dla tych, którzy szukają najlepszego mobilnego fotosmartfona i nie używają ekosystemu Google, albo nie korzystają ze smartfona w roli portfela czy do oglądania multimediów z sieci, a do tego nie przeszkadza im wolniejszy procesor i brak 5G. Ci będą z Pury 70 Ultra bardzo zadowoleni. Zdecydowana większość ludzi wyjdzie jednak lepiej, sięgając po Honora Pro czy Vivo x100 (o ile kupicie go w zagranicznym sklepie wysyłkowym). Jakość zdjęć będzie podobna, a nie stracicie funkcji smartfona w "fotosmartfonie".