Wreszcie, po wielu latach czekania, Flight Simulator na nowo pojawił się na komputerach. I na początek instalacji pierwszy szok. Konfigurator gry zapowiada, że może być potrzebna nawet 310 GB miejsca na dysku. Na szczęście, po instalacji, jeszcze zanim zostały ściągnięte dane terenu, nad którym lecimy, oraz zaktualizowane informacje o lotniskach, pogodzie i ruchu powietrznym, folder instalacyjny zajął "zaledwie" 120 GB. Jednak jako, że gra ściąga z internetu potrzebne jej informacje, to ten katalog może szybko się rozrosnąć.

Reklama
Flight Simulator / dziennik.pl

Studio Asobo, które odpowiada za produkcję, jak i wydawca - Microsoft - postawili bowiem na realizm. Gra wczytuje teren z map Binga, w czasie rzeczywistym mamy też pogodę i ruch lotniczy w danym obszarze. Oczywiście, niektóre porty lotnicze są dużo lepiej odwzorowane, niż małe lotniska gdzieś na krańcu świata, niemniej jednak, programiści dali nam dostęp do praktycznie dowolnego lotniska na świecie.

Zacznijmy jednak od hangaru - dostajemy zarówno małe, jednosilnikowe samoloty, prywatne odrzutowce dla bogatych, jak i trzy potężne pasażerskie maszyny - kultowy 747, A320 i 787 Dreamliner. Niestety brakuje choćby Airbusa A380, produktów Bombardiera, maszyn rosyjskich, czy też takich modeli jak 737 czy 767. Pozostaje nadzieja, że zobaczymy te maszyny w kolejnych dodatkach, bo tak wygląda model biznesowy tej gry. Pieniądze Microsoft zarabia na sprzedwaniu kolejnych rozszerzeń z samolotami i lotniskami. Asobo obiecuje jednak w swojej mapie drogowej, że dużo rzeczy dostaniemy też gratis.

Trwa ładowanie wpisu

Co można we Flight Simulator robić? Na razie mamy zawody w lądowaniu w trudnych warunkach, trzy przeloty "w dziczy", czyli nad Patagonią, USA i Bałkanami - dostajemy samolot i trasę i sami musimy sobie poradzić, odnajdując kolejne punkty nawigacyjne. Jest też opcja swobodnego lotu. Sami tworzymy trasę, wybieramy maszynę, decydujemy się na datę lotu, ustawiamy sami pogodę (albo wybieramy aktualną) i całe niebo nasze.

Flight Simulator / dziennik.pl

W zasadzie nie całe, bo dookoła są inni gracze (możemy to wyłączyć). Jeśli więc startujemy z takiego Heathrow, to czujemy się tak, jak prawdziwy pilot. Zwłaszcza, że możemy dokładnie odwzorować procedury startowe - trzeba przygotować maszynę do startu, odpowiednio rozgrzać silniki, poprosić o zgodę na kołowanie, wyprowadzić samolot od rękawa pasażerskiego... Do tego robimy to sami - każdy przełącznik na tablicy kontrolnej da się wcisnąć lub przekręcić, dając nam pełnię realizmu. Część zadań możemy też zlecić drugiemu pilotowi, ale gdzie w tym zabawa. Oczywiście, by nie odstraszyć niedzielnych lotników, jak ja, w trybach mniej realistycznych większość tych rzeczy jest załatwianych za nas.

I tu pojawia się jeden z największych problemów z grą. Kiedyś do FS dawano grube książki z opisami funkcji i wskaźników. Teraz możemy to znaleźć online, ale dużo przydatniejsza byłaby porządna instrukcja obsługi każdej maszyny i procedur startowych. Większość tych elementów nie jest bowiem nigdzie wyjaśniona, a bez pomocy fachowca tego nie da się samemu zrozumieć.

Flight Simulator / dziennik.pl
Reklama

Muszę przyznać, że latanie duży mi odrzutowcami nie jest tak fajne, jak przelot małą Cessną czy innym Beechcraftem nad pustkowiem, oglądając widoki. Taki samotny lot gdzieś nad Tatrami czy wyspami Pacyfiku znakomicie odpręża. Lecimy sobie wolno, nigdzie się nie spiesząc, oglądamy, co chcemy (o ile wystarczy nam paliwa). Nic tak nie pomaga na stres w pracy i w życiu, jak taki samotny, kilkugodzinny lot. Tak, kilkugodzinny, bo teren odwzorowany jest w skali 1:1 i jak trasa zajmuje w prawdziwym świecie kilkanaście godzin, to tu jest to samo. Jeśli jednak pojawiamy się w bardziej uczęszczanych regionach świata, to już tak się latać nie da. Lotniska są tak zatłoczone, że trzeba pilnie słuchać poleceń kontrolera lotów, inaczej czeka nas plansza o zniszczonym samolocie. Tak, w najnowszej odsłonie nie widzimy eksplozji samolotu i zniszczeń, tylko planszę z komunikatem o kraksie.

Flight Simulator / dziennik.pl

Sam lot? Fantastyczna sprawa, zwłaszcza, gdy lecimy przy złej pogodzie - samolotem rzuca wiatr, śnieg czy deszcz utrudniają widoczność, a lądowanie na małych lotniskach w trudnym terenie staje się wyzwaniem. Spróbujcie przelecieć nad Andami w fatalną pogodę jakimś małym śmigłowym samolotem, a spocicie się bardziej niż przy Ace Combat. Nigdy nie sądziłem, że cywilny symulator może dać aż taką frajdę.

Trwa ładowanie wpisu

Jeśli chodzi o grafikę, to Flight Simulator wygląda przepięknie. Niestety, kto nie ma najmocniejszej karty graficznej i dobrego procesora, ten najlepszych widoków nie zobaczy. W rozdzielczości 3440x1440p moja 1080 Ti w okolicach JFK czy Schipol spadała do kilkunastu klatek (lub nawet mniej). W okolicach Warszawy było już około 24FPS, natomiast na pustkowiach dało radę wyciągnąć około 60 FPS. I tu kolejny kamyczek do ogródka MS - nie da się wykorzystać monitorów z odświeżaniem wyższym niż 60Hz. Trzeba więc trochę przyciąć jakość grafiki, a szkoda. Z góry bowiem wszystko wygląda przepięknie, a każdy fragment terenu, dzięki mapom Bing odwzorowany jest dokładnie... jeśli jednak zejdziemy niżej, tuż nad samą ziemię, to trochę się można rozczarować, bo np zalesione zbocza gór stają się dość mało efektownymi teksturami - wygląda to tak, jak przybliżenie mocne zdjęć satelitarnych (to one są bowiem podstawą terenu). Niemniej jednak po drogach lokalnych jeżdżą samochody, fantastycznie wygląda woda, a wschód słońca nad oceanem to poezja.

Flight Simulator / dziennik.pl
Flight Simulator / dziennik.pl

Kokpit każdego samolotu oddano świetnie. Możemy wcisnąć każdy przełącznik, włączyć każdą opcję... choć jak nie mamy pojęcia, co robimy, to możemy mieć potem problem, bo np. można zapomnieć, że się wyłączyło światła na podwoziu i lądowanie w nocy staje się problematyczne, albo źle ustawimy mieszankę paliwa, czy wyłączymy akumulatory.

I tak, można prowadzić maszynę padem... ale tu joystick z przepustnicą jest absolutną podstawą latania. CI, którzy mają bardziej złożone konfiguracje w stylu X-52 czy X-55, z dodatkowymi pedałami i instrumentami pokładowymi, poczują się jak w siódmym niebie.

Gra ma pewne problemy techniczne - czasami potrafi wyrzucić nas do Windowsa bez żadnego komunikatu o błędzie. Być może to problemy wersji testowej, jednak miejmy nadzieję, że to zostanie szybko naprawione.

Podsumowując - Flight Simulator to odpowiedź na marzenie każdego fana lotnictwa. Czy chcecie tylko polecieć, oglądając widoczki, albo spełnić marzenia o swojej ukochanej trasie (np, ja stworzyłem lot, śladami kapitana Petera Blood, od Barbados przez Kubę, Jamajkę i parę innych wysp), w trybie easy, nie martwiąc się o realizm, czy też planujecie wcielić się w kapitana samolotu pasażerskiego, z Londynu do Hongkongu, mając pełną kontrolę nad maszyną, ta gra jest dla was. Grę Asobo można bowiem skonfigurować do potrzeb niedzielnego lotnika, jak i "fachowca". Ma fantastyczną grafikę, świetny model lotu... to jest to, na co czekaliśmy latami. Oby jak najszybciej pojawiły się nowe scenariusze, treningowe widea i podręczniki online, które pozwolą nam na lepsze zrozumienie procedur lotniczych.

* Wszystkie zrzuty ekranu i wideo pochodzą z gry

** Wersję recenzencką otrzymałem od Microsoft

Flight Simulator / dziennik.pl