Bohaterką gry jest Frey, sierota z Nowego Jorku, która mieszka w opuszczonym budynku, non stop wpada w zatargi z prawem i ma już wszystkiego dośc. Wtedy młoda Afroamerykanka przenosi się do świata fantasy… do którego nikt rozsądny raczej by się nie chciał przenieść. Rządzące nim kobiety bowiem oszalały i użyły swej magii do zniszczenia ludzkości, na świat wysłały potwory, a ocałałych kilkudziesięciu ludzi chroni się w ostatnim mieście na świecie. Samej Frey ten świat nie obchodzi i chce jedynie z niego uciec.

Reklama

Fabuła jest nawet fajna, Frey ma mocno niewyparzony język, non stop używa przekleństw i absolutnie nie chce zostać żadną bohaterką. Bardzo podobają mi się jej dialogi z magiczną bransoletą, którą znalazła po drodze i które są mocno złośliwe i śmieszne. Przypominają rozmowy Prometeusza z Zeusem z Fenyx Rising.

Mechanika rozgrywki

Mechanika rozgrywki oparta jest na parkourze. Nasza bohaterka biega, skacze, odbija się od ścian, wyczynia krobatyczne figury nad głowami wrogów, a przy okazji razi ich magią. wygląda to bardzo efektownie i jest fajne. Im więcej ciosów wyprowadzimy, im bardziej widowiskowo walczymy i im mniej dajemy się trafić, tym lepsza nasza ocena walki i tym więcej punktów doświadczenia dostajemy. W ramach postępu gry Frey dostaje nowe umiejętności, pozwalające jej na jeszcze lepsze skoki i wspinaczkę.

Niestety nie pozwolono nam wspinać się po każdej skale, jak to choćby w AC: Valhalla. Dlatego niektóre tereny stają się dostępne dopiero w późniejszej części gry. Nie jest to niestety jasno powiedziane i kiedyś spędziłem pół godziny, starając dostać się do labiryntu, do którego da się wejść dopiero po osiągnięciu pewnych dodatkowych umiejętności, o czym gra nie mówi.

Sama magia podzielona jest na szkoły, związane z poszczególnymi umiejętnościami. Rozwijamy je, za pomocą punktów, które albo dostajemy po awansowaniu na kolejny poziom, albo poprostu je znajdujemy. Umiejętności możemy potem dalej rozwijać, wykonując wyzwania, jak np. trafienie latających potworów błyskawicami itp. Niestety dostęp do wszystkich magicznych szkół dostajemy dopiero przed ostatnią walką gry, gdy w zasadzie wszystko mamy już odkryte i zwiedzone. Nie ma też trybu “nowa gra plus”, więc nie można wypróbować zdolności przy ponownym przejściu rozgrywki. To zdecydowanie fatalna koncepcja.

Reklama

Świat i dodatkowe elementy rozgrywki

Koncepcja świata gry nie jest głupia. Poza ostatnią siedzibą ludzi wszystkie osady są opuszczone, zrujnowane i zamieszkałe przezpotwory. Każda część świata wygląda naczej i związana jest z elementem magicznym jego władczyni. Nie ma praktycznie żadnej gospodarki, więc nie ma złota, wydawania forsy na przedmioty itp. Frey płaszcze i naszyjniki, zwiększające jej moc magiczną znajduje więc w ruinach, a za resztki znalezionej starej waluty może wymienić najwyżej na przedmioty dla magicznych kotów, pojawiających się w jej domu podczas odpoczynku.

Forspoken / dziennik.pl

Dodatkowe elementy rozgrywki? Przede wszystkim zaginione labirynty, które niestety mają bardzo podobny schemat - najpierw kilka pokoi, w których nie da się zgubić, na koniec boss i “następny proszę”. Potwory też nie są zbyt inteligentne, atakują schematycznie… jest ich tylko bardzo dużo. Walki z bossami są za to ciekawe, wymagają stosowania specjalnych umiejętności.. tylko szkoda, że jest ich mało. Za to jest… skradanie się do kotów. W grze występuja bowiem magiczne chowańce, które pojawiają się specjalnych schronieniach, w których Frey może odpocząć i stworzyć leczące mikstury oraz zwiększyć możliwości sprzętu. Zeby je złapać, trzeba najpierw znaleźc ich wieżę, co sprawia, że magiczny kotek się pojawia w świecie. A potem trzeba się do niego podkraść… i go pogłaskać.

Fatalna grafika

Największe zastrzeżenia mam jednak do grafiki. Forspoken miało być jedną z najpiękniejszych gier na Playstation 5. I coś poszło nie tak. Silnik Final Fantasy XV, do tego okrojony, pozbawiony wielu fajnych efektów wygląda tak sobie. Brak gry światła, są problemy z “Ray Tracingiem”, jakość tekstur jest kiepska. Niestety to gra z ery PS4, a nie hit PS5. Włosy postaci fatalnie układają się na twarzach, ruchy naszej bohaterki też takie są mało płynne i naturalne. No po prostu nie… tak się nie robi gier na nowe konsole. Forspoken ustępuje nie tylko ostatniej części Horizon, ale wygląda i działa gorzej niż Zero Dawn na PS4.

Forspoken / dziennik.pl

SIlnik ma tylko jeden plus, jest płynny. Nic nie skakało, nawet przy dużych stadach wrogów. Zwłaszcza, że wprowadzono tam tryb wykorzystania matryc o odświeżaniu 120Hz w telewizorach. To działa dobrze, tu żadnych zastrzeżeń - przynajmniej na PS5, bo na PC podobno jest dramat (choć nie grałem w wersję PC, jednak skargi w internecie na płynność i wymagania są).

Forspoken / dziennik.pl

Podsumowując - Forspoken miało być hitem, wyszła bardzo średnia gra. Jest krótka, zadania poboczne są takie sobie, główny wątek za to jest fajnie napisany i podoba mi się bohaterka gry. Ciekawie rozwiązano mechanikę walki oraz stworzono świat z potencjałem. Ważne jednak, aby te plusy nie przesłaniały nam minusów. Bo niestety wszystko, co dobre tonie w bylejakości - w dość przeciętnej grafice, pójściu na skróty, bardzo podobnych lokacjach jak dodatkowe labirynty…Ta gra miałaby problemy nawet, gdyby pokazała się na PS4.

Poczekajcie więc , aż ta gra trafi do abonamentu PlayStation Plus, bo wydawać na nią prawie 300 PLN to przesada. To jest gra na którą można wydać maksymalnie 99 PLN na promocji, a to i tak dużo. Niestety przy nadchodzacym dodatku do Forbidden West i Hogwarts Legacy a także Final Fantasy XVI wydawanie takiej gry to gorzej niż zbrodnia. To błąd.

Kopię recenzencką gry przekazała firma Cenega