Spellforce: Conquest of Eo to strategia turowa, opracowana przez THQ Nordic i wydana przez PLAION. To kolejna z serii gier ze świata Spellforce, tylko tym razem rzuca wyzwanie serii Heroes of Might and Magic. W grze wcielamy się w jednego z gotowych przedstawicieli jednej ze szkół magicznych (lub sami możemy sobie stworzyć własną). Każdy z naszych awatarów ma własną linię fabularną, ale sprwadza się ona do wojny z Kręgiem Magów o przejęcie kontroli nad krainą. A do tego trzeba będzie nam walczyć z potworami, rozwijać własną wieżę i rozbudowywać armię. Do tego rozgrywka trochę potrwa, bo mapa mała nie jest, a przeciwników dużo. I nie są to łatwi wrogowie. O ile bowiem początkowo stawiamy czoła dzikim goblinom, pająkom itp. to potem zmierzymy się z potężnym magami.

Reklama

Gra składa się z dwóch modułów - pierwszy, to mapa strategiczna. To na niej rozsyłamy nasze armie, rzucamy czary, rozbudowujemy wieżę itp. Rozgrywka podzielona jest na tury - każda armia ma odpowiedni zasób punktów ruchu na rundę i o tyle pól można ją przesunąć. Co ważne, nie jesteśmy ograniczeni do jednej armii na frakcję, a możemymieć ich tyle, na ile starczy nam zasobów. Początkowo możemy mieć tylko 5 jednostek w danej armii, ale wraz z wzrostem naszej potęgi ta liczba rośnie - warto więc szybko rozbudowywać naszą wieżę.

Odkrywanie jednostek

Jednostki możemy, w przypadku nekromanty, albo wynajmować, albo tworzyć. Ich wynajdowanie było dla mnie najbardziej przyjemną częścią gry. Każdy magiczny komponent ma odpowiednie właściwości i łącząc je w przeróżne kombinacje, odkrywamy w ten sposób przepisy na wezwanie jednostek. Składniki zaś zdobywamy, pokonując wrogów na mapie lub zbierając zasoby (te w zasięgu naszej wieży są automatycznie zbierane, w innym przypadku dostajemy do tego specjalną jednostkę). Trzeba więc być aktywnym, żeby zdobywać skarby, potrzebne do wytworzenia najbardziej potężnych ekip. Dla mnie to jest najfajniejszy element gry, gdy do naszego magicznego warsztatu dokładamy kolejne elementy, sprawdzając, co nam tym razem wyjdzie z kociołka… albo gdy potem szukamy tego specjalnego dodatku, który pozwoli nam ożywić szkielety-wojowników, bo te które mamy, pozwalają tylko na “produkcję” zombie. Za ten element THQ Nord należą się gigantyczne brawa. Szkoda, że podobnego motywu nie zastosowano przy zaklęciach.

Reklama

Oprócz przeszukiwania skarbów, możemy też wykonywać zadania dla neutralnych frakcji, zyskując ich przychylność. Czasem też da się ominąć walkę, dzięki odpowiednim negocjacjom w osadzie.

Ważną rolę odgrywa też magia - każde zaklęcie trzeba najpierw opracować, co wymaga odpowiedniej ilości wydanych punktów magii. Im mniej ich mamy, tym więcej czasu potrzeba na opracowanie zaklęć. Dzięki nim możemy nasze jednostki leczyć, wzmacniać, albo osłabiać przeciwników. Początkowo dostajemy dostęp do jednego czaru na turę, potem ta liczba wzrasta.

Kim byłby też mag bez wieży… nasza siedziba wymaga rozbudowy, ale nie jest to proste. Planów nowych pomieszczeń z automatu nie dostajemy. Trafiają one do nas po wykonaniu odpowiednich zadań - na szczęście wszystko jest prosto opisane i wiadomo, co zrobić, żeby zdobyć nowe możliwości rozwoju.

Reklama

Jak wygląda walka?

Gdy napotkamy wroga, przechodzimy do fazy taktycznej. Tam mamy do czynienia z klasyczną turówką. Każda jednostka ma swoje zdolności specjalne, ataki oraz dysponuje pewną liczbą punktów akcji. Każda zdolność czy ruch wymagają ich wydania. Trzeba więc wybrać, czy np. chcemy wysłać jednostki na ich maksymalny zasięg, czy lepiej poczekać na zbliżenie się przeciwnika i np. obstawić wąskie przejścia na mapie (tak tak, teren odgrywa ważną rolę w starciach). Jak zwykle, łuczników i magów trzymamy z tyłu, a cięższe jednostki z przodu. Wygrywa ten, kto wymorduje przeciwnika.

Spellforce: Conquest of Eo / dziennik.pl

Dźwięk, grafika i podsumowanie

Jeśli chodzi o grafikę i dźwięk, to Spellforce: Conquest of Eo wygląda wspaniale zarówno na mapie taktycznej, jak i strategicznej. Tereny narysowane są pięknie, jednostki mają rewelacyjne tekstury. Do szaty graficznej nie mam żadnych zastrzeżeń. Równi fajny jest dźwięk. Muzyka jest klimatyczna, odgłosy jednostek słychać podczas ataku… na szczęście nie ma za dużo komunikatów głosowych z gry. Wymagania techniczne? Na laptopie Razer Blade z i7 12800, 3070 Ti i 16GB RAM nie było żadnych przycinek czy podczas fazy walki czy planowania działań. Nawet, gdy na ekranie pojawiało się więcej niż kilka jednostek.

Spellforce: Conquest of Eo / dziennik.pl

Wrażenia z gry? To Heroes III, tylko że… lepsze, fajniejsze i bardziej wciągające. Conquest of Eo to taka gra, w której o 3 rano, mimo, że musicie wstać przed 7, mówicie że “jeszcze jedna tura”. Ta produkcja wciąga jak chodzenie po bagnach. Choć fabuła nie jest zbyt ambitna, to samo podbijanie krainy, rozszerzanie naszych wpływów i wynajdowanie nowych jednostek przez magiczne eksperymenty jest niezwykle satysfakcjonujące. Dołóżcie do tego dobrą grafikę i całkiem niegłupie AI, a dostajemy hit, którego nikt się nie spodziewał. Absolutnie polecam wszystkim fanom strategii, a miłośnikom “hirołsów” przede wszystkim. W to po prostu musicie zagrać.