Realme to jedna z czterech marek chińskiego giganta – BBK Electronics (prócz niej to Oppo, Vivo i One Plus). Została założona w 2018 r. przez byłego wiceprezydenta Oppo Electronics, Sky Li. Szlak na polskim rynku przetarło jej z powodzeniem właśnie Oppo. Z założenia Realme to marka tańsza, bezpośredni konkurent Redmi, czyli linii Xiaomi.
Największym przeciwnikiem Realme 6 będzie właśnie Redmi Note 8 Pro, który startował na polskim rynku jesienią zeszłego roku z ceną 1099 zł, a obecnie w sklepach z elektroniką można go znaleźć za 999 zł. Gdy piszę te słowa, cena Realme 6 nie jest jeszcze znana, ale żeby liczyć na sukces, producent musi ją skalkulować w podobnych granicach.
[EDIT] Udało nam się już poznać ceny, wersja Realme 6 którą testowałem 8/128 kosztuje 1299 zł, wersja 4/128 1199 zł, a wersja 4/64 1099 zł.
Jeżeli tak się stanie, to już na samym starcie ma sporą przewagę nad Redmi, bo jego ekran jest odświeżany w 90, a nie w standardowych 60 Hz.
Zacznijmy od wykonania. Telefon ma plastikowy tył (w mojej wersji w ładnym, perłowym kolorze efektownie załamującym światło). Pionowa wyspa z obiektywami aparatów wystaje nad powierzchnię, ale gdy zapakujemy smartfon w plastikowe etui które znajdziemy w efektownym żółtym pudełku, problem chybotania się np. na stole znika. Jest ono bardzo solidne, chroni nie tylko tył ale i przód urządzenia, bo sporo wystaje ponad powierzchnię ekranu. Na nim od początku jest naklejona folia ochronna. Można ją zdjąć (ja tak zrobiłem), ale wtedy ujawnia się pierwsza słabość wyświetlacza – dosyć marnej jakości powłoka oleofobowa (bo chcę wierzyć, że ona tam jest, choć nie znalazłem nigdzie o tym informacji). To warstwa ochronna, dzięki której nie zbierają się na ekranie kurz i tłuszcz. Używając jednak telefonu cały czas miałem wrażenie, że jest on zatłuszczony ponad miarę…
Przyciski regulacji głośności ulokowano na boku lewym (więc niestety nie pod kciukiem), nad nimi jest tacka na dwie karty SIM i dodatkowo na kartę pamięci. Na dole mamy wejście mini-jack na słuchawki, USB-C i pojedynczy, donośnie i płasko grający głośnik. Na boku prawym jest przycisk włączania telefonu zintegrowany z czytnikiem linii papilarnych. Ten działa rewelacyjnie, wystarczy go musnąć by odblokować urządzenie, przez ponad dwa tygodnie w moich rękach nie pomylił się ani razu. Drugą metodą na odblokowanie telefonu jest rozpoznawanie twarzy, również szybkie, a jeśli ustawimy sobie automatyczne wybudzanie ekranu po podniesieniu praktycznie nie musimy wykonywać żadnych dodatkowych ruchów. Bierzemy telefon do ręki i już możemy z niego korzystać. Realme 6 ma też coś, czego nie znalazłem od dawna w żadnym smartfonie. Możliwość wygaszania ekranu dwukrotnym uderzeniem. Nie musimy do tego używać żadnego widżetu, po prostu stukamy dwa razy w dowolnym miejscu w ekran i gotowe.
Sama jakość 6,5 calowego wyświetlacza jest ok (405 ppi). Używałem lepszych (ostatnio Huawei P40 Lite), ale też i o wiele gorszych. Kolory mogłyby być bardziej nasycone i żywe (możemy regulować ich temperaturę – dostępne zimniejsza, domyślna i cieplejsza), na plus tryb ciemny interfejsu oraz „ochrona oczu”, czyli filtr światła niebieskiego. Nie mamy niestety diody powiadomień, nie ma też żadnych informacji wyświetlanych na ekranie. W lewym rogu jest niewielki otwór na kamerkę do selfie.
Najistotniejszą jednak rzeczą w wyświetlaczu jest częstotliwość jego odświeżania. W Realme 6 możemy wybrać, czy ma to być klasyczne 60, czy też 90 Hz. Do tej pory miałem do czynienia z telefonami z 90 bądź 120 Hz, ale wszystkie to telefony flagowe, kosztujące w okolicach 4, 5 tys zł. Tu mówimy o telefonie o wiele tańszym i Realme należą się wielkie brawa za wykorzystanie tej technologii w tej półce cenowej.
Jednak to, że telefon jest niesamowicie szybki, nie oznacza automatycznie, że jest płynny. To bowiem wypadkowa ekranu i procesora. Madiatek Helio G90T jest procesorem wydajnym (288713 pkt. w AtTuTu Benchmark), ale nie tak, jak topowe Snapdragony, Kiriny Huaweia czy Exynosy Samsunga. Dlatego, mimo że samo wrażenie przewijania ekranu jest rewelacyjne, to jednak od czasu do czasu złapiemy naszego Realme 6 na chwili zastanowienia. W skrócie – jest topowa szybkość ale brak topowej płynności. W swojej półce cenowej to jednak jeden z najlepszych, o ile nie najlepiej działający smartfon.
A skoro jesteśmy już przy specyfikacji. Procesor ma do pomocy aż 8 GB RAM, pamięci wbudowanej mamy 128 GB (plus karta pamięci), a system to Android 10 przykryty nakładką realme UI, bardzo podobną do tego, co znajdziemy w telefonach Oppo. Wśród aplikacji mamy m.in. Radio FM oraz przestrzeń gier (z możliwością blokowania połączeń, powiadomień czy zwiększaniem wydajności procesora). Realme radzi sobie z nimi doskonale, sprawdzane przez syna na Fortnite i PUBG. Jest Clone Phone do wygodnego przenoszenia danych i aplikacji ze starego urządzenia, kompas, menadżer do optymalizowania wydajności, rejestrator, czyli dyktafon. Mamy możliwość klonowania aplikacji, czyli używania dwóch kont na jednym telefonie, dzielenia ekranu przeciągnięciem w górę trzema palcami, oraz „inteligentny pasek boczny” na którym możemy mieć pod kciukiem najczęściej przez nas wykorzystywane aplikacje.
Telefon ma moduł NFC, bez problemu możemy więc płacić nim zbliżeniowo, GPS działa dokładnie i bez zastrzeżeń, WiFi jest dwuzakresowe, a bluetooth w wersji 5.0.
Czyli w sumie codzienne korzystanie z Realme 6 jest bardzo przyjemne, komfortowe i nie mogę powiedzieć, by czegoś mi w nim brakowało, zwłaszcza w tej półce cenowej.
Pora przejść do zdjęć. Z tyłu mamy pionowo ustawione cztery oczka – główny obiektyw ma 64 MP quad pixel ze światłem 1.8, szeroki kąt to 8 MP ze światłem 2.3, dwa pozostałe to makro i sensor głębi, oba po 2 MP. Nie ma optycznej, jest za to elektroniczna stabilizacja obrazu. W interfejsie mamy ustawioną możliwość 2 i 5x zoomu cyfrowego, maksymalny wynosi 10x. Są zdjęcia nocne, portretowe, rozbudowany tryb PRO, HDR, makro wykonywane z odległości 4 cm, wzmocnienie kolorów czy kilka filtrów. Jest też możliwość zrobienia zdjęcia w 64 MP. Czyli w zasadzie jest wszystko to, co w dobrym smartfonie być powinno. Przód to 16 MP ze światłem 2.0.
Przechodząc zaś do jakości. Jest ona adekwatna do klasy urządzenia, czyli, zakładając że będzie ono kosztować w okolicach tysiąca złotych, nie będę narzekać. Dobra szczegółowość, niezłe rozmycie tła, przyjemne, dość naturalne, choć raczej chłodne kolory. Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to może do różnicy w kolorach pomiędzy zdjęciami robionymi kamerą główną i szerokim kątem, zaskakująco dla mnie zazwyczaj niebo było bardziej niebieskie właśnie w kadrach z tego drugiego obiektywu. Selfie też są całkiem dobrej jakości, mamy możliwość rozmycia tła. Filmy nagramy w rozdzielczości 4K, FHD 30 i 60 FPS i niższych, elektroniczna stabilizacja obrazu radzi sobie całkiem dobrze, podczas kręcenia można przeskakiwać między obiektywami.
Zostaje nam jeszcze bateria, która ma 4300 mAh pojemności. W zestawie dostaniemy mocną, 30 W ładowarkę, którą napełnimy telefon w mniej więcej godzinę. Nie ma możliwości ładowania indukcyjnego, co w tej klasie nie dziwi. Przy 90 Hz odświeżaniu telefon musiałem ładować co dwa dni, z czasem pracy na włączonym ekranie oscylującym w okolicach 7h, co jest doskonałym wynikiem.
W sumie Realme 6 zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Przy założeniu, że będzie kosztował w okolicach tysiąca złotych, ma szanse na odniesienie sukcesu na naszym rynku. Pamiętać jednak musimy, że ważna jest nie tylko jakość, i tą Realme zdecydowanie ma, ale też rozpoznawalność marki, i tu chińczycy będą musieli trochę popracować. Mam nadzieję, że firmie się uda, im większa konkurencja na rynku, tym lepiej dla klientów. Szansa jest, bo luka po przystopowanym przez amerykańską administrację Huaweiu czeka na wypełnienie.
Firma zaprezentowała dziś także inne modele: realme 6i 4GB RAM+128GB za 949 zł
realme C3: 2GB RAM + 32GB: 599 zł; 3GB RAM + 64GB: 649 zł