Na papierze przewaga droższego Note 20 Ultra jest bezdyskusyjna. Większy, odświeżany w 120 Hz i efektownie zakrzywiony na boki ekran, szklane plecki, lepszy zestaw aparatów, pojemniejsza bateria, szybciej reagujący rysik. Na tym tle „zwykły” Note 20 z 60 Hz, płaskim i mniejszym wyświetlaczem, plastikiem z tyłu, gorszymi aparatami, mniejszą baterią i wolniejszym rysikiem wygląda na dużo uboższego brata. Zresztą sam Samsung deprecjonuje trochę jego pozycję przedstawiając go jako tańszą (bo trudno napisać, że tanią) alternatywę wejścia w świat Note dla tych, którzy do tej pory nie mieli odwagi czy środków na to, żeby spróbować. Różnica w cenie między Note 20 Ultra – 5949 zł – a Note 20 – 4349 zł za wersję bez 5G – jest duża, na ponad 4 tys. złotych wycenionych jest dziś sporo flagowców innych firm, które bynajmniej nie mają rysika, więc rzeczywiście Note 20 wydaje się atrakcyjną propozycją.

Reklama
Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl

Jednak dla mnie najbardziej zaskakujące jest to, że po dwóch tygodniach używania Note 20 Ultra i bezpośredniej przesiadce na Note 20 muszę stwierdzić, że gdybym miał wybierać między tymi dwoma smartfonami, wybrałbym tego drugiego. I nie dla tego, że jest tańszy. Nawet gdyby oba kosztowały tyle samo, i tak wolałbym Note 20. Już tłumaczę dlaczego.

Największą bolączką Note 20 Ultra było przegrzewanie się, co było bardzo niekomfortowe i w dodatku znacznie skracało czas pracy na baterii. W Note 20 mamy ten sam procesor – Exynos 990 – ale dwie rzeczy są już inne, z pozoru gorsze. To 60 Hz odświeżanie ekranu i plastikowe plecki. To pierwsze jednak sprawia, że procesor nie musi pracować na zwiększonych obrotach, a to drugie zdecydowanie lepiej niż szkło odprowadza ciepło. Więc tak, smartfon robi się ciepły gdy robimy dużo zdjęć, kręcimy filmy czy gramy, ale nie są to tak nieprzyjemne i wysokie temperatury jak w 20 Ultra. I nie skraca to też tak znacznie czasu pracy na jednym ładowaniu. Podczas gdy zdarzało się, że 20 Ultra musiałem ładować w ciągu dnia (bateria 4500 mAh) , a na miasto wychodziłem z powerbankiem w plecaku, tu spokojnie telefon wytrzymywał mi od rana do wieczora (bateria 4300 mAh), osiągając wyniki około 4,5, 5 h pracy na włączonym ekranie. Szału nie ma, ale jest już akceptowalnie, a nawet w miarę komfortowo.

Plastikowe plecki mają też inne, prócz odprowadzania ciepła, pozytywne cechy. To po pierwsze – większa odporność na upadki, co jest ważne o tyle, że ochronnego etui w pudełku nie znajdziemy, a po drugie – niższa waga (198 g), co przy tak pokaźnych rozmiarów smartfonie nie jest bez znaczenia.

Rama telefonu jest metalowa, a świetnej jakości ekran FHD+ o przekątnej 6.7 cala wykonano w technice Super AMOLED. Kolory są piękne i nasycone, kąty widzenia doskonałe, podobnie jak widoczność w pełnym słońcu. 60 Hz odświeżanie nie daje takiego efektu jak 120 Hz, ale musimy pamiętać, że 120 Hz Samsunga to odświeżanie adaptacyjne, czyli o wiele niższe przy czytaniu, inne przy oglądaniu wideo, a najwyższe dopiero przy grach. Note 20 Ultra złapałem kilka razy na przycięciach i opóźnieniach w działaniu, które być może były spowodowane zmianą częstotliwości, w Note 20 nic takiego mi się nie zdarzyło. Urządzenia cały czas pracowało szybko i płynnie, nie dając mi najmniejszych powodów do narzekań. Nie narzekam też na to, że ekran jest płaski, a nie efektownie zakrzywiony, bo taki lepiej nadaje się do pisania rysikiem. Jeśli już miałbym na coś się skrzywić, to na brak możliwości rozszerzenia pamięci kartą. Tyle, że do dyspozycji mamy 256 GB, więc dramatu nie ma.

Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Reklama

Czytnik linii papilarnych w ekranie jest bardzo szybki, ewidentnie Samsung poprawił jego działanie w stosunku do starszej wersji Note. Trochę wolniej od urządzeń innych firm działa rozpoznawanie twarzy. Nie mam żadnych zastrzeżeń do pracy GPS, jakości odtwarzanej muzyki, która jest znakomita i na głośnikach zewnętrznych stereo, które grają donośnie i czysto, i na słuchawkach. Szkoda, że nie ma wejścia mini-jack, ale słuchawki z pudełka na USB-C są bardzo przyzwoitej jakości. Telefon jest oczywiście wodoodporny, spełnia normę IP 68.

Rysik teoretycznie jest wolniejszy niż ten w Note 20 Ultra, ale praktycznie i tak jest bardzo szybki, trudno zauważyć jakieś opóźnienia przy pisaniu a nawet jeśli jakieś są, to absolutnie w niczym nie przeszkadzają. Poza tym mamy dokładnie to samo, co w Note 20 Ultra, czyli m.in. nowe gesty rozpoznawane w powietrzu, sterowanie aparatem, prezentacją, pokazem zdjęć. Możemy tworzyć i przypinać notatki na wygaszonym ekranie, na jego wycinku, konwertować pismo odręczne, działa synchronizacja z komputerem z Windowsem. W trybie DEX możemy bezprzewodowo podłączyć telefon do telewizora, który zmienia się wówczas w monitor.

Nie będziemy też narzekać na zdjęcia, zestaw kamer to obiektyw główny 12 MP f/1.8 z OIS, 12 MP szeroki kąt f/2.2 i 64 MP obiektyw tele f/2.0, z 3xzoomem hybrydowym i OIS. Kamera z przodu ma 10 MP. Zdjęcia są świetne i w dzień i w nocy z każdego obiektywu, mają piękne żywe kolory, doskonałe szczegóły oraz rozpiętość tonalną. Jakościowo zoom będzie lepszy w droższym Note, ale różnica w zdjęciach z pozostałych aparatów przy normalnym zastosowaniu nie jest jakaś wielka. Filmy są doskonale stabilizowane, z możliwością manualnych ustawień i wyboru położenia i źródła dźwięku. Jeśli ktoś będzie miał taką fantazję, może nawet nagrać film w rozdzielczości 8K, choć lepiej sprawdza się 4K.

Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem Samsung Galaxy Note 20 / dziennik.pl

W sumie – na papierze Note 20 jest dużo słabszy od Note 20 Ultra, ale w codziennym użytkowaniu sprawia o wiele mniej kłopotów. A w zasadzie nie sprawia ich wcale – wprost przeciwnie, jest bezproblemowym narzędziem do pracy i do rozrywki. Tylko i aż tyle. Jeśli ktoś jeszcze nie miał doświadczenia z linią Note, spokojnie może zacząć swoją przygodę od tegorocznego tańszego modelu. A jeśli ktoś ma zeszłoroczny model, z ewentualną wymianą lepiej niech poczeka jeszcze rok.