Elite 10 nie mają rewolucyjnego designu. Jabra zdecydowała pozostać się przy tym, co do tej pory działało dobrze. Słuchawki nie mają więc wystających ogonków, całe mieszczą się w uchu. Są bardzo lekkie - ważą zaledwie 5,7g oraz spełniają normę IP57, nie ma się więc co bać, że nie przeżyją jesiennego deszczu. Dostępne są w trzech kolorach - czarnej, białej i czekoladowej.
Sterowanie to na szczęście nie głaskanie ogonka, a klasyczne przyciski na słuchawkach. Od ilości i długości wciśnięć zależy czy zatrzymujemy muzykę, czy też odbieramy połączenie. Oczywiście, po wyjęciu jednej słuchawki z ucha, odtwarzanie dźwięku zostaje wstrzymane. Działa to dużo lepiej niż opcja "hear through" czyli przetwarzania dźwięku zewnętrznego przez mikrofon, a sama słuchawka działa wtedy jak aparat słuchowy. Do tego, dzięki funkcji "multitouch" można je połączyć z dwoma urządzeniami na raz, a słuchawki się automatycznie przełączą na właściwe.
Bateria i ładowanie
Etui Elite 10 ma funkcję ładowania bezprzewodowego Qi, do tego można je też "karmić" kablem USB-C. Sama bateria, na jednym ładowaniu, wystarczy na około 6 godzin grania (w zależności od głośności i włączonego ANC).
Jak działa ANC?
Czym w ogóle jest ANC? To skrót od "Active Noise Cancellation", czyli "Aktywna redukcja hałasu" . To technologia stosowana w słuchawkach i innych urządzeniach audio, która ma na celu redukowanie lub eliminowanie dźwięków otoczenia, aby poprawić jakość dźwięku i zapewnić użytkownikom spokojne środowisko słuchania.
Zasada działania ANC polega na wykorzystaniu mikrofonów, które rejestrują dźwięki otoczenia, a następnie specjalne algorytmy przetwarzają te dźwięki i generują odwrotne fale dźwiękowe, które są o 180 stopni przesunięte fazowo względem hałasu otoczenia. Gdy te odwrotne fale dźwiękowe są odtwarzane przez słuchawki, interferują z hałasem otoczenia, powodując jego redukcję lub wyeliminowanie.
Jabra tym razem odstąpiła od stawiania na pełne wyciszenie, jako że słuchawki mają półotwartą konstrukcję. W ten sposób teoretycznie gorzej izolują nasze uszy niż konkurencja, ale praktycznie, jadąc Flirtem Kolei Mazowieckich, czy idąc Marszałkowską w godzinach szczytu nie zauważyłem żadnego problemu z wygłuszaniem dźwięków zewnętrznych. Można się w nich bardzo dobrze odciąć od ulicy.
Elite 10 - dźwięk przestrzenny
Po pierwsze, Elite 10 wyposażono w dość rzadką funkcję w dousznych "pchełkach", którą do tej pory szczyciły się głównie AirPods Pro. To "spatial audio", czyli dźwięk przestrzenny, połączony z obsługą Dolby Atmos.
Spatial audio to technologia dźwiękowa, która ma na celu stworzenie wrażenia przestrzenności dźwięku, aby dźwięki wydawały się pochodzić z konkretnych kierunków i odległości, co sprawia, że dźwięk jest bardziej realistyczny i immersyjny. Jest to szczególnie popularne w kontekście rozrywki wirtualnej (VR), gier komputerowych, filmów i muzyki.
Spatial audio pozwala na dokładne umieszczenie źródła dźwięku w przestrzeni, co oznacza, że możesz usłyszeć, skąd dochodzi dźwięk, na przykład od przodu, z tyłu, z boku lub z góry. To jest osiągane za pomocą technologii takich jak śledzenie ruchu głowy, mikrofony przestrzenne i zaawansowane algorytmy przetwarzania dźwięku.
Jak działa to w Elite 10? Bardzo fajnie, zwłaszcza w połączeniu z albumami z Apple Music, które takową funkcję obsługują. Muzyka otacza nas tak, jakbyśmy byli na koncercie, a po odwróceniu głowy, słychać, jak zmienia się położenie źródła dźwięku. A co się dzieje, gdy skręcimy gdzieś na ulicy? Wtedy też muzyka się "przesuwa", jednak po chwili na nowo centruje naszą głowę i wraca do "normalnego" odtwarzania.
Jakość odtwarzania
Jeśli chodzi o odtwarzanie muzyki, to to najlepiej grające słuchawki Jabry w historii ich słuchawek dousznych. Radzą sobie z każdym rodzajem muzyki, choć bardziej faworyzują dynamikę i energetykę muzyki nad naturlanym brzmieniem. Uwielbiają więc pop czy r&b, choć da się też na nich słuchać klasyki, zwłaszcza gdy pobawimy się trochę korektorem w aplikacji. Wtedy możemy się czuć tak, jak w filharmonii.
Podsumowanie
Jabra Elite 10 to najlepsze słuchawki w historii duńskiej firmy. Tak, są drogie - kosztują obecnie tysiąc złotych, ale są jednocześnie tańsze od najnowszych modeli Sony czy Apple i wcale nie grają gorzej. To jedne z moich ulubionych słuchawek, jakich używałem w tym roku. Cenię je przede wszystkim za lekkość i wygodę - mogę w nich siedzieć po kilka godzin dziennie i wcale ich nie czuję w uszach. Do tego mają dobre ANC i całkiem fajnie brzmią.