W grze "Warsaw" studia Gaming Company poznajemy losy partyzanckiego oddziału podczas powstania Warszawskiego. Sama gra składa się z kilku etapów rozgrywki – musimy zarządzać naszą kryjówką, odpowiednio wybrać oddział do misji, a następnie przekraść się przez ulice Warszawy, by spróbować osiągnąć cele misji.

Reklama

W kryjówce leczymy naszych żołnierzy, dajemy im odpowiednią broń i amunicję, ustawiamy szyk oddziału (co bardzo ważne jest w potyczkach, bo nie chcecie na pierwszej linii ognia mieć sanitariuszkę i snajpera). Możemy też zaciągnąć do oddziału nowych ludzi. Do tego – co teoretycznie jest sednem gry – da się też przeczytać kronikę, zawierającą historie postaci naszej drużyny.
Możemy wybrać tylko jedno zadanie z kilku dostępnych – te, których nie wybraliśmy, automatycznie zostają uznane za klęski i obciążają one nasze morale i konto zasobów.

dziennik.pl

Potem trafiamy z naszym oddziałem na - moim zdaniem - najfajniejszą część gry, czyli podróż po mapie Warszawy. Widzimy znacznik naszego oddziału, który porusza się po terenach stolicy. Wszystkie budynki i rozkład ulic są zgodne z historią. Na mapie znajdujemy skrzynki z zasobami, niektóre ulice są zablokowane ogniem czy barykadami. Są też oddziały niemieckie, które mogą wykryć naszych żołnierzy. Na początku bardzo łatwo te oddziały obejść i uniknąć walki (chyba, że jest to cel misji), by nie tracić ludzi i cennej amunicji. Potem jednak, w miarę upływu czasu i pogarszania się sytuacji na ulicach, Niemców jest coraz więcej, a wykonanie misji bez starcia jest praktycznie niemożliwe.

Reklama

Same misje są ciężkie do wykonania - bo co z tego, że spełniliśmy cel zadania, jeśli straciliśmy wszystkie naboje i kilku żołnierzy, więc następnego zadania nie będziemy w stanie wykonać. Walka jest rozwiązana turowo - każda z naszych postaci ma własne umiejętności specjalne, zależne od rodzaju broni. Swoich żołnierzy możemy też kryć za barykadami, leczyć itp. Niemców jest zawsze więcej, są lepiej uzbrojeni i mają więcej punktów życia. Zwycięstwo zawsze więc będzie nas kosztować.

W grze nie da się wygrać powstania - nie o to zresztą miało chodzić. Tu naszym celem jest sprawić, by nasi ludzie dotrwali do kapitulacji powstania. Niestety ten cel zrealizowano fatalnie. Nic bowiem nie jest w stanie przywiązać nas do naszych ludzi. Ich historie dostępne są tylko przez kodeks w kryjówce. Nie ma między nimi żadnych interakcji, nie ma też nic, co jest w stanie nawiązać „nić sympatii” między graczem a jego żołnierzami. Po zakończeniu misji nie dowiadujemy się niczego o naszych partyzantach. Nie mają oni też punktów morale, by np. wpaść w załamanie nerwowe po ich utracie… Nawet już pod sam koniec Powstania, gdy Niemcy są prawie na każdym rogu, a każdy krok naszej drużyny może skończyć się śmiercią, nie czułem żadnego emocjonalnego związku z bohaterami. Aż szkoda, że najważniejszy wątek gry, którym sami się chwalili, twórcy tak słabo wykorzystali.

Jeśli chodzi o grafikę, to jest poprawna. Nasi bohaterowie są ładnie narysowani, mapa Warszawy też jest w porządku. W końcu to nie "Crysis". Natomiast wielki minus należy się twórcom za brak uwzględnienia monitorów szerokokątnych 21:9. Jeśli taki ekran mamy, to po obu stronach ekranu dostaniemy duże, czarne paski. Muzyka? Taka sobie - nie znajdziemy tu znanych, powstańczych piosenek. A szkoda, bo podczas etapu zarządzania kryjówką czy w menu mógłby w tle brzmieć "Marsz Mokotowa" czy "Pałacyk Michla". Brakuje też narratora, odczytującego treść zadań. Gra wciąż też jest niedopracowana technicznie. Zdarza się, że potrafi wyrzucić do pulpitu Windows po kilka razy w ciągu sesji.

dziennik.pl
Reklama

Podsumowując, z jednej strony dobrze, że wreszcie ktoś wziął się za przeniesienie Powstania Warszawskiego na komputery. Z drugiej strony, szkoda, że „Warsaw” to aż tak nudna i niedopracowana gra. Kluczowy element rozgrywki został potraktowany po macoszemu, mechanizm potyczki jest dziwny, samouczek nie pokazuje wszystkich elementów rozgrywki, pojawiają się błędy techniczne.
"Warsaw” powinna spędzić jeszcze kilka miesięcy we "wczesnym dostępie", by twórcy mogli to wszystko dopracować, a nie stać się płatną grą. Na razie więc, póki nie zostaną wydane łatki i póki gra nie trafi do koszyka z przecenami, lepiej poczekać z zakupem. Inna sprawa, że nie sądzę, by programiści Gaming Company naprawili mój główny zarzut wobec gry i dodali elementy, które będą w stanie emocjonalnie związać nas z naszymi żołnierzami.

dziennik.pl