The Crew: Motorfest (PC) / dziennik.pl

W "The Crew: Motorfest" wcielamy się w jedną z postaci z grupy influencerów, która trafia na "samochodowy" festiwal na Hawajach. "Samochodowy", bo do dyspozycji mamy też motocykle, samoloty i szybkie motorówki, choć głównie ścigamy się autami. Dostajemy szereg "playlist" - dzięk którym mamy poznać różne elementy motoryzacji (od ścigania się amerykańskimi muscle cars, przez zwiedzanie Hawajów aż do zawodów z bolidami F1 w roli głównej).

Reklama

Do tego mamy przeróżne dodatkowe aktywności - od slalomów po autostradach, przez uciekanie przed rozszerzającym się polem, do zwykłego przekraczania prędkości przy fotoradarach. Do tego szukamy kontenerów ze skarbami, robimy zdjęcia specjalnych aut w wyznaczonych warunkach (np mamy przejechać Toyotą przy włączonym nitro). A wszystko to w pięknych, hawajskich krajobrazach.

Reklama
The Crew: Motorfest (PC) / dziennik.pl

Wyspa Oahu jest całkiem nieźle oddana. Możemy ścigać się po polnych drogach, wjeżdżać na szczyty wulkanów, pędzić po plażach, czy lecieć nad Pearl Harbour w świetle zachodzącego słońca. Widoki naprawdę robią wrażenie i co jakiś czas warto się zatrzymać i skorzystać z trybu foto, albo po prostu zrobić zrzut ekranu.

The Crew: Motorfest - baza pojazdów

Co zaś poszło nie tak? Zacznijmy od bazy pojazdów. Z jednej strony jest naprawdę duża, a ścigać możemy się w F4U Corsair, Ferrari Testarossa, klasycznymi Porsche, starym busem VW czy nawet Chryslerem 300C w wersji limuzyna. Żeby nie było jednak za wesoło to - po pierwsze - znaczną część tych aut trzeba najpierw odblokować w grze "The Crew 2", a dopiero potem można je kupić w Motorfest. Po drugie, auta kosztują tyle kredytów, że ciężko jest odłożyć nawet na coś mniej drogiego niż najnowsze Lamborghini. Zwłaszcza, że wypłaty z wyścigów są niskie i trzeba ostro oszczędzać na wszystkim i wykonywać wszystkie dodatkowe aktywności. No chyba, że podpiszemy pakt z diabłem i będziemy kupować auta za prawdziwe pieniądze. Takich rzeczy nie powinno jednak być w grze, która na starcie kosztuje 299 PLN (w wersji na PS5)

The Crew: Motorfest (PS5) / dziennik.pl
Reklama

Brak "więzi" z autem

Kolejną rzeczą, która mi się nie podobała to brak budowania "więzi" z własnym autem. Co z tego, że kupiliśmy sobie coś fajnego, stuningowaliśmy to itp… jak i tak nie będziemy się nim ścigać. Dlaczego? Otóż we wszystkich playlistach dostajemy do wyścigów "pożyczone" auta, które potem oddajemy. Własny pojazd przydaje się więc dopiero, gdy ukończymy jakąś playlistę i możemy wtedy sami edytować jej trasę. Tylko co to za przyjemność powtarzać tę samą aktywność.

The Crew: Motorfest (PC) / dziennik.pl

Zręcznościowy model jazdy

Wszystko to mogłoby jednak ujść, gdyby nie model jazdy, który jest "mocno zręcznościowy". Co to oznacza? Po pierwsze mamy tylko model uszkodzeń wizualnych, nie da się po prostu rozbić maszyny, nawet jak co chwila uderzamy w drzewa albo w rywali. Po drugie nie ma zasadniczych różnic w prowadzeniu aut tej samej klasy. Ba, tu nawet muscle cars skręcają tak ładnie, jak Nissany w drifcie. Nie mówiąc już o tym, że nie ma różnicy, czy pędzimy po błocie, piasku, czy asfalcie. Wszystko jeździ tak samo. Na takie uproszczenie godzić się nie można.

The Crew: Motorfest (PC) / dziennik.pl

Komputer oszukuje

Druga rzecz, która mnie niezmiernie irytuje, to komputerowe oszustwa. Rywale ruszają i zaraz po starcie dostają jakieś magiczne przyspieszenie, non stop używają nitro… ale gdy tylko ich przegonimy, to nagle zapominają, że jadą potworami i gubią się na drodze. Im wyższy stopień trudności, tym po prostu trudniej jest ich dogonić. Żadna to sztuczna inteligencja, oparta na drivatarach, jak w największym rywalu The Crew, czyli Forzie Horizon.

Rozczarowuje silnik rozgrywki

Rozczarowuje też silnik samej gry. Na PS5 co jakiś czas mamy mikroprzycięcia (zwłaszcza, jak trafiamy na dużo pojazdów innych graczy). Nawet w trybie wydajności, czyli 60FPS w 1440p takie mikroprzycięcia podczas swobodnej jazdy psują wrażenia z gry. Z kolei na PC Ubisoft wprowadził bardzo kontrowersyjną rzecz. Mamy narzucony limit klatek na sekundę - nie da się mieć więcej niż 60 FPS. Moja 4080 jest więc wykorzystywana w grze w 48 proc. Naprawdę, drogie Ubi, mamy dość szybkie pecety do gier, więc ich sztuczne ograniczanie, żeby zapewnić takie samo wrażenie z jazdy, jak na konsolach, jest dość słabe.

Podsumowanie

Czy warto kupić "The Crew: Motorfest"? Brutalna i szczera odpowiedź brzmi: Nie teraz. Poczekajcie na obniżki cen, promocje i naprawę wszystkich błędów silnika gry. Być może także Ubisoft zmieni ceny samochodów i zlikwiduje limit klatek na sekundę na PC. A jeśli już koniecznie chcecie sprawdzić tę grę - to na PC najlepiej wypróbować ją w abonamencie Ubisoft, czyli za 59PLN miesięcznie. To odpowiednie pieniądze za najnowszą część "The Crew".