Liu Kang chciał naprawić wszystkie błędy poprzedników. Gdy pokonał Kronikę, zaczął więc od nowa tworzyć świat. Wszyscy bohaterowie mieli wieść spokojne życie, nawet złoczyńcy, jak Shang Tsung, też mieli spokojnie istnieć. Coś, a właściwie ktoś zaburza na nowo linię czasu i sprawia, że Shang Tsung i Quan Chi znowu stają się potężnymi złymi magami i zaczynają planować podbój świata. Liu Kang zbiera więc ekipę i rusza ratować królestwa.

Reklama

Fabuła gry

Fabuła jest pokręcona i pełna zwrotów akcji, a temu, kto napisał postać Shang Tsunga i animatorom postaci należą się wielkie brawa. To jeden z najfajniejszych złoczyńców we wszystkich grach z serii. Fani poprzednich części znajdą wiele smaczków, nawiązań do wcześniejszych gier… oraz odwrócenia charakteru wielu postaci. Tym razem to Mileena jest dobra i jest następczynią tronu, a z kolei szlachetny Sub Zero teraz stał się kimś, kogo od razu się nie lubi, Scorpion nie ma już tragicznej historii, zaś Johnny Cage jest jeszcze bardziej irytującą gwiazdą filmową niż był do tej pory. Zmieniono też wygląd naszych postaci - ninja nie mają już kapturów, zasłaniających całą twarz, tylko maseczki, jak gdyby w świecie MK panowała pandemia.

Reklama
Mortal Kombat 1 / dziennik.pl

Tryby gry i areny

Mortal Kombat nie byłby jednak Mortal Kombatem, gdyby najważniejsza była historia. Tu przecież liczy się walka. A tej w historii fabularnej mamy sporo. Poznajemy kolejne postaci, walcząc nimi z wrogami, uczymy się ich zdolności oraz słabych i mocnych punktów. Warto więc ograć historię gry, zwłaszcza, że dostajemy za te walki przedmioty i stroje, w które potem możemy wyposażać naszych bohaterów.

Mortal Kombat 1 / dziennik.pl

Oprócz samej historii dostajemy klasyczne wieże, w których zmagamy się z kolejnymi, coraz trudniejszymi przeciwnikami oraz tryb inwazji. To coś, co "pożyczono" ze Smashbros na Nintendo Switch - poruszamy się bowiem po mapie, "naprawiając" królestwa przez walkę z kolejnymi postaciami. To bardzo fajny tryb, który wciągnął mnie na długie godziny.

Mortal Kombat 1 / dziennik.pl

Fantastycznie oddano areny, na których toczą się zmagania. Od gospody w tradycyjnym chińskim stylu, przez laboratorium Shang Tsunga, pełne zwłok i zmutowanych stworów, po tybetańskie klasztory. No i jest też miejsce specjalne - rezydencja Johnny'ego Cage'a z basenem i dmuchanymi flamingami.

Mortal Kombat 1 / dziennik.pl

Lista postaci jest za krótka

Lista postaci? Tu mam zastrzeżenia. Owszem jest część znanych postaci - no bo jak Mortal Kombat mógłby być Mortal Kombatem bez Scorpiona… Ale nie ma też wielu znanych i lubianych bohaterów. Nie ma Sonyi czy Jaxa. Zniknął gdzieś Kano i roboty-ninja. A przynajmniej zniknęli jako grywalne postaci. Nowy MK wprowadza bowiem "kameo", czyli dodatkowego pomocnika w grze. Co jakiś czas możemy go przyzwać, by wzmocnił nasze ataki specjalne, albo wytrącił przeciwnika z równowagi. Postaci te biorą też udział w fatality… Nie są za to grywalne, ani nie występują w linii fabularnej. Zresztą trzeba przyznać, że lista bohaterów wydaje się najkrótsza z całej serii. No, ale twórcy muszą z czegoś żyć, sprzedając kolejne rozszerzenia. Szkoda tylko, że te najbardziej klasyczne postaci, znane z wielu poprzednich części pojawią się pewnie jako płatne dodatki.

Mortal Kombat 1 / dziennik.pl
Reklama

Walka

Sama walka mocno się nie zmieniła. Dalej mamy cztery podstawowe ataki i blok, a kombinacją ataków wyprowadzamy specjalne kombosy i fatality (na szczęście możemy w menu pauzy sprawdzić specjalne ataki każdej postaci). Scorpion rzuca więc "sznurowadłem", Sub Zero mrozi przeciwników, a Kung Lao używa kapelusza… Słowem wszystko, co lubimy i co jest kwintesencją serii. Do tego raz w pojedynku - gdy pasek naszego zdrowia spada bardzo nisko - możemy użyć specjalnego ciosu, który odbiera przeciwnikowi większość życia, a nawet jest go w stanie zabić. Wszystko to brutalne, pokazujące obcięte kończyny, wyrwane oczy i kręgosłupy czy popękane kości w stylu zdjęć rentgenowskich. Bardziej brutalnie pokazano chyba tylko pojedynek króla Artura z Czarnym Rycerzem w "Monty Pythonie i Świętym Graalu".

Podsumowanie

Mortal Kombat 1 nie jest rewolucją. Fabularny restart serii daje nam szansę znów walczyć na arenach królestw. I, choć grafika (zwłaszcza niektórych postaci w przerywnikach filmowych) nie należy do najlepszych na świecie, to sama gra wciąga jak chodzenie w zbroi płytowej po bagnie. To jest dalej "stary, dobry mortal", brutalny, z hektolitrami krwi wylewającej się litrami z telewizora i dalej sprawia taką samą radość, porównywalną z uruchomieniem pierwszej części na swoim starym pececie jeszcze z procesorem 386 DX. To doskonała gra na odstresowanie się po ciężkim dniu w pracy. Bo nic tak nie sprawia radości, jak usłyszeć "Scorpion wins, flawless victory, finish him!", a potem wykonać fatality na wrogu.