Mate X Pro wygląda przyzwoicie - choć bez efektu „wow”. To klasyczny szary, cienki (14, 6 mm) i lekki (1,33 kg) laptop. Szkoda, że chiński koncern nie zdecydował się - jak Asus czy HP - zaszaleć z kolorami czy złoceniami. DUżym plusem jest za to wprowadzenie minimalnych ramek wokół ekranu.

Reklama

Z lewej strony znajdziemy gniazdo zasilania, dwa porty USB-C (jeden z funkcją Thunderbolt). Z drugiej zaś strony znajdziemy tylko jeden port USB. DO Laptopa dołączana jest specjalna przejściówka, która dodaje nam jeden port USB, gniazdo VGA i port HDMI. Wciąż jednak bez huba USB się nie obędzie – ale to cena, jaką płacimy za szczupłe ultrabooki.

Jasnym punktem komputera jest za to matryca. Dostajemy dotykowy ekran o przekątnej 13,9 cala i rozdzielczości 3000x2000. Świetnie odwzorowuje on kolory i stanowi wzór dla innych producentów laptopów. Dzięki tak dużej rozdzielczości mamy też – mimo małej przekątnej ekranu – odpowiednią ilość miejsca do pracy na pulpicie.

Mate X Pro ma także wbudowane niezłe głośniki, teoretycznie z systemem Atmos (choć o prawdziwej symulacji tego systemu mowy być nie może). Sprawdzają się one w filmach, czy przy odsłuchiwaniu muzyki, choć dobre słuchawki podłączone do mobilnego wzmacnicza wciąż będą lepszym rozwiązaniem dla tych, którzy cenią jakość dżwięku.

Reklama

Pod maską znajdziemy procesory Intel 8 generacji - 8250U lub 8550U - 8 albo 16GB RAM, kartę graficzną MX150 (tylko w wersji z mocniejszym procesorem) oraz SSD o pojemności 256 lub 512GB. Laptop jest na tyle szybki, że ekran logowania do Windows 10 pojawia się zaledwie po kilku sekundach.

Klawiatura jest dość wygodna, na szczęście ma wbudowane podświetlenie, jednak - moim zdaniem - za duży jest „gładzik”. Przy szybkim pisaniu bardzo łatwo jest przez pomyłkę dotknąć panelu dotykowego i przesunąć kursor tam, gdzie nie chcemy. Brakuje - jak u konkurencji - możliwości fizycznego odłączenia gładzika przez dotknięcie jednego z jego rogów.

Huawei zdecydował ukryć się kamerę internetową w wysuwanym przycisku w rzędzie klawiszy funkcyjnych. Wystarczy nacisnąć ją, by wysunęła się z obudowy. To lepsze rozwiązanie niż zaklejanie kamerki plastrem, by hakerzy nie mogli podejrzeć tego, co robimy. Niestety takie rozwiązanie ma swoje wady – nie jesteśmy bowiem w stanie wykorzystać kamerki do logowania się do Windows 10 za pomocą naszej twarzy przez usługę Hello.

Media
Reklama

Bateria? Huawei chwali się, że duże ogniwo energetyczne 57 Wh wystarczy na 12 godzin odtwarzania filmów. Przy pracy jednak już tak dobrze nie jest. Przy maksymalnej wydajności i pracy w edytorze tekstu, CMS i przy przeglądaniu sieci, prądu wystarczy na około 5 godzin. Przy zmniejszeniu wydajności o jeden poziom w Windows 10 dostajemy godzinę dłużej pracy. Kolejne zmniejszenie wydajności nie ma już sensu, bo nie da się pracować, a jedynie oglądać film czy sprawdzić coś w sieci. O mitycznych 8 godzinach pracy bez ładowania wciąż możemy więc niestety zapomnieć. Warto jednak zauważyć, że wydajność baterii jest porównywalna do produktów konkurencji, a ładowarka jest wielkości tej od telefonów komórkowych, nie ma problemu więc, by ją ze sobą zabrać do torby czy nawet kieszeni. Na szczęście - w przypadku długiej podróży PKP czy samolotem, laptopa da się ładować z mocnych powerbanków z łączem USB-C

Czas ładowania sieciowego - od 10 do 100 proc. - wynosi 1,5 godziny.

Wrażenia z użytkowania? Jak najbardziej "jestem na tak". Na komputerze pracuje się komfortowo, jest lekki, ma wygodną klawiaturę i wspaniały ekran, na którym da się zarówno pracować, jak i oglądać filmy. Na laptopie da się nawet pograć – choć głównie w starsze gry, typu Tyranny czy Pillars of Eternity. O Battlefield V można zapomnieć. Na szczęście – dzięki złączu USB-C/Thunderbolt możemy np. podpiąć zewnętrzną kieszeń na kartę graficzną. Do zwykłej pracy biurowej i oglądania filmów sprawdzi się za to doskonale. Dzięki małej wadze i komputera i ładowarki da się go bez problemu zabrać do pracy nawet, jeśli nie mamy samochodu i korzystamy z roweru czy komunikacji miejskiej. Minusem jest zbyt klasyczny - moim zdaniem design - i zbyt mało portów USB oraz brak funkcji Hello.

Cena? Jak na ultrabooka przystępna - przynajmniej jeśli chodzi o podstawową konfigurację z i5 i 256GB SSD na pokładzie – komputer kosztuje wtedy 5700 złotych. W najbogatszej wersji Mate X Pro kosztuje jednak ponad 7 tys. złotych.

Podsumowując - jeśli chcecie laptopa "bez wodotrysków", ale za to lekkiego, wygodnego, z mocną baterią i świetnym ekranem, to Mate X Pro jest jedną z lepszych propozycji w tym segmencie.