Wideodzwonek Yale wygląda ładnie - wykonano go z czarnego i białego plastiku dobrej jakości. Urządzenie łączy się albo przez WiFi albo przez specjalny kabel, doprowadzony do dzwonka. Ja wybrałem połączenie bezprzewodowe. W zestawie dostajemy uchwyt i wkręty, jednak na moim ogrodzeniu użyłem dwustronnej, wodoodpornej taśmy montażowej. By potem wypiąć wideodomofon ze stelażu trzeba użyć szpilki, przypominającej tę, do wyjmowania tacki karty SIM ze smartfona. Wystarczy włożyć ją w otwór urządzenia, a ono wysunie się z uchwytu. Nie da się go bowiem ładować, gdy jest zamontowany na furtce - gniazdo USB-C jest na plecach urządzenia.
Wideodomofon Yale - konfiguracja
Sama konfiguracja jest prosta. Robimy smartfonem zdjęcie kodu kreskowego na plecach wideodzwonka, następnie ściągamy aplikację. W niej tworzymy nowy dom, albo dodajemy gadżet do istniejącego. Potem wideodomofon tworzy nową sieć WiFI, po której ściąga nowe oprogramowanie, a następnie dołącza się do naszego domowego WiFi - bez problemów pracuje z hybrydową siecią 2,5/5GHz (z czystą siecią 5 GHz niestety się nie połączy).
Wideodomofon Yale - aplikacja
Aplikacja jest w zasadzie kluczem do obsługi wideodzwonka. Bez niej nie da się go odpowiednio skonfigurować. Pozwala ona na ustawienie jakości i długości nagrywanych filmików. Do tego możemy włączyć opcje wykrywania paczek, zwierząt i samochodów. Choć te możliwości dostępne są tylko dla tych, którzy wykupili specjalny abonament. Dla reszty są dostępne tylko usługi wykrywania ludzi. Sprawdziłem te usługi, to sztuczna inteligencja radzi sobie bez problemu z rozróżnianiem tego, co lub kto stoi pod naszą furtką i wysłaniem odpowiedniego powiadomienia
Jako, że wideodomofon Yale ma dość duże pole widzenia, kluczowe jest ustawienie strefy detekcji. W aplikacji mamy możliwość zaznaczenia, których fragmentów otoczenia wejścia nie chcemy obserwować. I jeśli coś lub ktoś się w nich pojawi, to nie dostaniemy żadnych powiadomień.
Wideodomofon Yale - użytkowanie
Wideodomofon nie sprawiał mi żadnych problemów. Bez problemu połączył się z siecią domową. Ustawiłem też odpowiednią strefę bezpieczeństwa, by nie alarmowali mnie przechodzący sąsiedzi. Alerty, które przychodziły, miały krótkie wideo, pokazujące, co działo się, gdy ktoś podszedł pod furtkę.
Do tego, jeśli ktoś zadzwoni do drzwi, to domofon otwiera specjalne połączenie głosowe, dzięki czemu nie trzeba podchodzić do furtki, czy rozmawiać przez okno. Jeśli zaś chodzi o baterię, do po 9 dniach użytkowania, mam jeszcze 84 proc. naładowania, więc spokojnie można dzwonek będzie ładować raz w miesiącu.
Co ważne, wideodomofon Yale nie ma żadnego problemu z pracą w nocy. Dzięki wbudowanej podczerwieni obraz jest równie wyraźny, jak w dzień.
WIdeodomofon Yale - podsumowanie
Yale stworzyło naprawdę fajne urządzenie. Działa ono w każdą pogodę i o każdej porze dnia i - przez kilkanaście dni testów - nie było z nim żadnego problemu. Ma dużą baterię i wygodnie się go montuje. Co ważne, lokalne nagrania są przechowywanie nie w chmurze, a w pamięci wewnętrznej dzwonka, nie trzeba się więc bać o bezpieczeństwo naszych danych.
Sztuczna inteligencja urządzenia radzi sobie z rozróżnieniem, co czeka pod naszą furtką. By jednak w pełni korzystać z jej usług, trzeba wykupić abonament.
Aplikacja jest prosta w obsłudze i daje dużo możliwości konfiguracji urządzenia. Do tego do wideodomofonu można doczepić dodatkowy, podłączany do gniazdka, dzwonek. Dzięki niemu nie dostajemy tylko powiadomień na telefon, ale też od razu słychać, że ktoś dzwoni.
Wideodomofon nie kosztuje też fortuny - urządzenie można dostać za około 770 PLN, co jest uczciwą ceną, jak na możliwości tego gadżetu.