Microsoft zapomniał już o indywidualnych użytkownikach i nie stara się spełniać ich zachcianek. W Lumii 650 nie ma co szukać specjalnych wodotrysków. Niespecjalnych też nie. Podwójne wybudzanie czy wygaszanie uderzeniem w ekran (dostępne w poprzedniku 650-ki – Lumii 640)? Wydajny procesor? Pojemna bateria? Bez przesady. Telefon w kolorze pomarańczowym albo zielonym? Tu firma zastosowała wypróbowaną dewizę Henry'ego Forda: możesz otrzymać samochód w każdym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Gigant z Redmond twórczo rozwinął jego maksymę i do koloru czarnego dodał biały. Cóż, Lumii 650 raczej nikt nie będzie kupował. Będzie się ją dostawać od swojego pracodawcy jako telefon służbowy.
Wszystko dlatego, że mobilny Windows nie jest, delikatnie rzecz ujmując, najpopularniejszym systemem na świecie. Nie ma wielu użytkowników, nie ma wielu aplikacji, nie ma wielu modeli telefonów. Ma za to potężne wsparcie w postaci komputerowej wersji Windowsa, która znajduje się w większości firm. I tu Amerykanie, bardzo zresztą słusznie, upatrują swojej szansy. Bo system w wersji 10 oferuje bezproblemową możliwość synchronizacji i zarządzania smartfonem, co w przypadku sprawowania kontroli nad setkami służbowych telefonów jest wartością nie do przecenienia. Nie bez powodu też największy nacisk na prezentacjach Lumii 650 kładziono nie na ekran czy baterię, ale na bezpieczeństwo danych.
Poprosiłem nawet przedstawicieli Microsoftu, by ludzkim językiem spróbowali mi wytłumaczyć, o co z tym bezpieczeństwem chodzi. I wytłumaczyli: Smartfony Lumia posiadają wbudowane funkcje zapewniające bezpieczeństwo danych, w tym chroniące wrażliwe dane korporacyjne, które dostępne są od pierwszego uruchomienia smartfona: od czipu po chmurę OneDrive. Co więcej, smartfony Lumia współdziałają z rozwiązaniami MDM (do zarządzania urządzeniami mobilnymi), takimi jak MobileIron, Airwatch, Citrix oraz Microsoft Intune. Dziękuję.
Aby dobrze ocenić ten telefon, postanowiłem na tydzień zostać pracownikiem korpo. Ponieważ jednak na tak krótki okres nikt w Mordorze zatrudnić mnie nie chciał, ograniczyłem się do podłączenia do Outlooka firmowego konta. Używając od czasu do czasu telefonów z Windowsem, wystrzegałem się tego jak ognia i muszę przyznać - był to mój błąd. Obsługa dwóch kont jest łatwa, przyjemna i absolutnie bezproblemowa. A że 24h na dobę jesteśmy dzięki temu w pracy? Cóż, toksyczni korposzefowie będą zachwyceni.
Z założenia też odpuściłem sklep z aplikacjami - w służbowym telefonie nie są one niezbędne - więc nie będę narzekał na ich niską liczbę i jakość. Za to doceniam pełen pakiet Office - z Wordem, Exelem, Power Pointem i notatnikiem, Skype, chmurę One Drive czy bardzo dobrze działający kalendarz. Najbardziej zaś doceniam to, że dyktafon, czyli rejestrator głosu, nie jest już zaszyty głęboko w notatniku (tak, że jeśli ktoś nie wiedział, gdzie szukać, praktycznie nie miał szansy go znaleźć), ale w Windows 10 awansował do osobnej apki. Mamy więc wszystko to, co służbowy telefon mieć powinien. Z punktu A do punktu B sprawnie i bez kłopotu poprowadzi nas mapa, w telefonie znajdziemy też radio i aplikację do oglądania filmów i video (nawet pracownicy korporacji mają prawo do 5 minut przerwy).
Mamy też 8 mpx przyzwoitą kamerę, którą nie tylko zrobimy zdjęcie dokumentów, ale i kwitnących bzów, jeśli w chwili słabości uciekniemy z biurowca do parku. Kamerka do rozmów wideo (można nią też zrobić selfie po pracy) ma 5 mpx.
Wygląd telefonu nie wzbudza żadnych uczuć i chyba tak miało być. Dobrej jakości ekran Oled (294 ppi) ma wielkość 5 cali, ramki wykonane są z aluminium a tylna, zdejmowana klapka - z plastiku. Zero kontrowersji, idealny do kieszeni garnituru, a w swojej kategorii nawet ładny.
Procesor to słabiutki Snapdragon 212. Na tyle sprawny, by uruchomić w dostojnym tempie windowsowe aplikacje, zanim ktoś znudzony oczekiwaniem ciśnie telefonem o ścianę, ale na tyle wolny, by nie sprawiał użytkownikowi specjalnej przyjemności np. podczas przeglądania internetu. Ot - sprawdzić tabelkę w Excelu, włożyć go do kieszeni i na jakiś czas o nim zapomnieć. Miejsca na pliki znajdziemy w nim sporo, bo 16 GB, można oczywiście pamięć rozszerzyć kartą i ustawić ją jako domyślne miejsce zapisywania wszelkich plików.
I na koniec dobra informacja dla wszystkich pracowników, którzy dostaną ten telefon. Bateria ma pojemność jedynie 2000 mAh. A Windows 10 nie jest już tak dobrze zoptymalizowany jak jego starsze wersje. Mówiąc wprost - żre baterię jak szalony. Dlatego macie wielkie szanse, że przy intensywnym dniu pracy wczesnym popołudniem wasz ulubiony psychoszef usłyszy w słuchawce - abonent czasowo niedostępny. Cóż zrobić, to nie wasza wina… W moim przypadku Lumia 650 z dala od ładowarki wytrzymywała dzień.
Jeśli komuś przyjdzie do głowy, by kupić ten telefon, będzie musiał wydać około 950 zł i osobiście nie sądzę, by był to dobry pomysł. Ale w kategorii słuchawek firmowych to naprawdę niezłe urządzenie.